13. Mccheta - wycieczka marszrutką.

Punkt obowiązkowy 2 – wycieczka do dawnej stolicy czyli do Mcchety


Cena 25,5 Lari – łącznie za dwie osoby (czyli po jakieś 19 zł na osobę)
Czas trwania minimum 4 godziny
Wyposażenie obowiązkowe:
Nakrycie głowy i ramion w przypadku, gdy chcecie wchodzić do wnętrza świątyń.

Jako, że wycieczka do Dawit Geredża okazała się fajniejsza niż się spodziewaliśmy, na kolejną postanowiliśmy wybrać się do jednego z najstarszych miast Gruzji, czyli Mcchety.
Dawna stolica oddalona jest od Tbillisi o kilkanaście kilometrów, ale niech Was nie zwiedzie ta niewielka odległość. Jeżeli poruszacie się własnym samochodem możecie spodziewać się korków oraz wielu zakrętów, oraz liczyć z temperamentem i fantazją miejscowych kierowców.
My wybraliśmy wersję niskobudżetową. Wiedzieliśmy, że można dostać się tam za naprawdę niewielkie pieniądze.
Plan został opracowany z pomocą Internetu. Ruszyliśmy z domu z samego rana w środku tygodnia. Pierwszym etapem wycieczki była podróż czerwoną linią metra do stacji Didube. Kierunek Akhmeteli Theatre. Na stacji docelowej podziemne metro jest już kolejką naziemną. Koszt za przejazd - standardowo 50 Tetri od osoby.
Stacja metra Didube
Po opuszczeniu wagoników kierujemy się wyjścia ze stacji i po zjechaniu schodami ruchomymi kierujemy się w prawą stronę - na dolny dworzec marszrutek.
Od samego wyjścia na plac jesteśmy atakowani przez kierowców taksówek oferujących podwózkę do Mcchety. Koszt takiej usługi waha się w granicach 40-50 lari.
Postanowiliśmy, że będziemy twardzi i znajdziemy ten legendarny postój tanich busów do Mcchety. Staliśmy na środku placu. Przed nami mnóstwo autobusów, żółtych marszrutek i wszelkiej maści taksówek, a po prawej stronie zaczynało się targowisko miejskie. Łatwo nie było, ale tu zadziałał męski instynkt. W oczy rzuciła się para ze zgrabną blondynką, którą w stronę targowiska prowadził starszy Gruzin. Poszliśmy za nimi i tym oto sposobem trafiliśmy do miejsca, skąd ruszają busy. W jednym z kontenerów jest nawet kasa z mocno rozbudowanym cennikiem. 

Stąd ruszamy do Mcchety
Kasa biletowa tanich marszrutek
Koszt podróży do Mcchety – 1 Lari (1,5 zł) od osoby. Płatne z góry we wspomnianej kasie. Dostaliśmy nawet papierowe bilety.
Busik oczywiście bez klimatyzacji, czyli dokładnie taki, jakiego się spodziewaliśmy. Podróż do Mcchety trwa około 30 – 40 minut. Wysiadamy w centrum miasta (pierwszy lub drugi przystanek za dużym mostem), ale bus jedzie dalej więc trzeba się pilnować, żeby go nie przegapić.

W drodze do Monastyru Dżwari
Zwiedzanie mieliśmy zacząć od starówki wpisanej na listę UNESCO, ale tuż po wyjściu z busa zostaliśmy przekonani przez lokalnego taksówkarza, że zwiedzanie lepiej zacząć od podróży do Monastyru Dżwari. Była to bardzo dobra decyzja, bo rankiem jest tam mniej turystów. Później robi się naprawdę tłoczno. Cenę ustaliśmy od razu na miejscu (20 Lari łącznie za dwie osoby).
Do wspomnianego Monastyru zabrał nas starszy kierowca swoim bolidem marki Toyota Yaris. Podróż szybka, przyjemna, trwająca około 20 minut. Praktycznie cały czas wspinaliśmy się pod górę. Mała Yariska dawała radę. 

Monastyru Dżwari - wietrzne miejsce z pięknymi widokami
Sam Monastyr może nie jest imponujący. Dla mnie one wszystkie są prawie takie same. Budowane w podobnym stylu i w podobnym stylu urządzone. Za to widok na Mcchetę, umiejscowioną między wzgórzami przy ujściu rzeki Aragwy do rzeki Kury (gruzińska nazwa Mtkwari) robi piorunujące wrażenie. Tym bardziej, że obie rzeki różnią się od siebie kolorem.
Na wzgórzu bardzo mocno wieje. Nie wiem, czy tak jest zawsze, ale wiatr fajnie chłodził w ten upalny dzień. Przed wejściem do środka kobiety powinny zaopatrzyć się w nakrycie głowy i nagich ramion. Na szczęście przed wejściem stoi kosz z nakryciami głowy.
Kierowca czekał na nas na parkingu tuż przed Monastyrem. Powrót do tego samego miejsca z którego ruszaliśmy. Zapłaciliśmy po skończonej wycieczce.
A to widzimy z góry
Teraz czas na zwiedzenie Starego Miasta oraz soboru katedralnego Sweti Cchoweli. Pierwsze kroki skierowaliśmy oczywiście do informacji turystycznej, gdzie otrzymaliśmy darmowy plan miasta w języku angielskim (plac przed Katedrą).

Informacja turystyczna
Katedra Sweti Cchoweli
W sumie zwiedzanie nie jest dość długie, bo i miasto duże nie jest. Przy samej Sweti Cchoweli umiejscowiło się mnóstwo straganów nastawionych na turystów. Oferta oprócz tradycyjnych magnesów, pocztówek czy też czurczcheli i czaczy jest wzbogacona o szale z kaszmiru, dywany i ręcznie robione zabawki. Ceny tych ostatnich przyprawiają o ból głowy.

Czurczchele i bambosze
Przyprawy w tradycyjnych woreczkach i te nowocześniejszej zapakowane

Jak pić to tylko z rogu

Ręczna robota ma swoją cenę
Mimo wszystko fajnie się przejść tymi małymi uliczkami, gdzie na każdym kroku wiją się winorośle, gdzie jest mnóstwo drzew figowych. Warto pójść do Cerkwi św. Szczepana (lub Stefana), tam odbić w prawo i dojść do nabrzeża. Znajdziecie tam cichy zakątek z cudownym widokiem na Monastyr Dżwari. Niedaleko znajduje się również nowoczesny komisariat policji o bardzo oryginalnym kształcie oraz główny parking. Przy parkingu jest publiczna toaleta – płatna 40 tetri.
Cerkiew św. Szczepana
Tu spotykają się dwie rzeki
Stamtąd, trochę na około, wróciliśmy się do Katedry Sweti Cchoweli, bo czymże by było zwiedzenie „Świętego Miasta” bez odwiedzenia jego serca. Katedra jest piękna. Warto dodać, że Mccheta jest siedzibą najwyższych władz Gruzińskiego Kościoła Prawosławnego. 

Jeszcze raz Katedra
Obiad jedliśmy w jednej z knajpek koło Katedry (Restauracja Aurum), w ogródku restauracyjnym.
Zamówiliśmy :
- cappuccino,
- lemoniadę Natakhtari,
- ziemniaki z cebulą i mięsem w przyprawach podane na gorącej patelni (Ojakhuri),
- szaszłyk z kurczaka z frytkami oraz tradycyjną sałatką z grubo pokrojonego pomidora, ogórka i cebuli doprawionych ciemną bazylią.
Jako gratis dostaliśmy śliwki.

Lemoniada w gorący dzień to jest to
Panie biegle władają językiem angielskim. Menu również było po angielsku.
Zapłaciliśmy łącznie z 10% napiwkiem 37,4 Lari.
Po obiedzie nadszedł czas by się zbierać i szukać powrotu do Tbillisi. Postanowiliśmy jednak sobie trochę utrudnić i nie wracaliśmy z centrum miasteczka, tylko zamierzaliśmy wrócić z oddalonego o kilka kilometrów miejsca, gdzie startują busy. Po drodze wstąpiliśmy na pocztę, kupiliśmy znaczki i wysyłaliśmy je do Polski. Gdy to pisaliśmy (prawie 4 tygodnie po powrocie) jeszcze żadna kartka nie dotarła do kraju. Może przewodniki mówią prawdę i Poczta Gruzji działa tylko teoretycznie.
Znaczki do UE nie są drogie – koszt jednego to 2 Lari. 
Do poczty po schodach
Aktualizacja: kartki wysłaliśmy 10 sierpnia 2018 r. – pierwsza pojawiła się we Wrocławiu 11 września 2018 r. Czyli poczta jednak działa.

Podążając do wyznaczonego celu (główną drogą przelotową) obejrzeliśmy sobie jeszcze:
- plac z fontanną (tuż obok znajduje się kolejna toaleta) oraz przystanek, na którym zatrzymują się busy do stolicy,
- klasztor Samtawro wraz z Cerkwią Przemienienia Pańskiego oraz Cerkwią św. Nino. Tu znajduje się bardzo ładny ogród i aż żal było tam nie zajść. 
Cerkiew Przemienienia Pańskiego

- twierdzę Bebriscyche, ale tylko popatrzyliśmy na nią z głównej drogi, bo już nie mieliśmy siły na kolejną wspinaczkę i kolejne zwiedzanie. Tym bardziej, że z dołu przypominała nam trochę zamek Chojnik koło Jeleniej Góry. 
Twierdza Bebriscyche
- stację benzynową – w sumie to ją minęliśmy
- dwa sądy, kolejny komisariat policji
- sklep w stylu żabki (tu zaopatrzyliśmy się w wodę i zwiększyliśmy poziom cukru dzięki butelce pepsi) 

Warsztat samochodowy?
"Witacz"
No i na końcu postój busów, czyli rozpadająca się szopa bez okien pod dużym drzewem ale za to na małej górce. Bus już stał i po 10 minutach ruszył. Co ciekawe za podróż płaci się dopiero przy wysiadaniu. Koszt 1 Lari od osoby.

I w ten piękny sposób, prawie jak wytrawni podróżnicy, spędziliśmy kolejny dzień w krainie monastyrów i marszrutek.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

12. Dawit Geredża i Udabno - wycieczka

5. Tbilisi - komunikacja miejska